Dwa miesiące po wyborach parlamentarnych we Francji prezydent Emmanuel Macron nominował nowego premiera. Został nim Michel Barnier, konserwatywny polityk o prawicowych poglądach. Jego nominacja wywołała protesty ze strony lewicy, która uzyskała największe poparcie w wyborach parlamentarnych.
Barnier jest członkiem prawicowej, gaullistowskiej partii „Republikanie”, która zdobyła zaledwie około 6% głosów. W wieku 73 lat stanie się najstarszym premierem w historii Francji. W przeszłości pełnił kluczowe funkcje w strukturach Unii Europejskiej, gdzie popierał politykę cięć socjalnych oraz deregulacji gospodarek państw unijnych. Był również jednym z głównych negocjatorów Brexitu. Barnier zapowiedział, że jako szef rządu będzie kontynuował główne cele obozu prezydenckiego, w tym podniesienie wieku emerytalnego z 62 do 64 lat.
W wywiadzie dla telewizji TF1 stwierdził, że oprócz polityków Republikanów, w skład rządu wejdą również przedstawiciele centroprawicowej koalicji prezydenckiej Ensemble. Barnier dodał, że zaprasza do współpracy inne siły polityczne, zaznaczając, że „nie ma czerwonej linii” co do współpracy. Komentatorzy sugerują, że może to oznaczać otwarcie się na Zjednoczenie Narodowe (RN), skrajnie prawicową partię Marine Le Pen, lub na niektórych jej polityków. Potwierdza to zapowiedź Barniera o zaostrzeniu polityki migracyjnej Francji.
Macron odrzucił kandydaturę Lucie Castets, członkini Partii Socjalistycznej, którą na stanowisko premiera zgłosił Nowy Front Ludowy – lewicowa koalicja, która uzyskała największe poparcie w wyborach, jednak nie zdobyła większości mandatów w parlamencie. Macron uzasadnił swoją decyzję „obroną stabilności instytucji państwa”.
Manuel Bompard z lewicowej Francji Niepokornej stwierdził, że nominacja nowego premiera stanowi „nieakceptowalne zaprzeczenie demokracji”. Z kolei Lucie Castets powiedziała, że Macron pokazuje, „że wyniki wyborów nie mają dla niego znaczenia”. Lewica zapowiedziała protesty przeciwko nowemu rządowi, które rozpoczęły się 7 września.
Tysiące demonstrantów zebrały się w sobotnie popołudnie na Placu Bastylii w Paryżu, wznosząc hasła „skradzione wybory” i „Macron zagarnia władzę”. Wśród przemawiających znalazł się lider Francji Niepokornej, Jean-Luc Mélenchon, który oskarżył prezydenta o dokonanie zamachu stanu i zaprzeczanie zasadom demokracji.
Partia Marine Le Pen zapowiedziała, że nie wejdzie do koalicji rządowej, choć „nie będzie od razu sprzeciwiać się nowemu rządowi”. Gabinet Barniera będzie miał trudności z uchwaleniem budżetu na rok 2025, jednak przy wsparciu RN oraz prezydenta Macrona, rząd może utrzymać się przy władzy.
Podziel się swoją opinią!
Pamiętaj o tym, by zachować się kulturalnie dyskutując z innymi czytelnikami.
0 Komentarzy
Bądź pierwszy! Zostaw swój komentarz pod tym artykułem.