Po karze od Inspekcji Pracy firma Łukasza Mazura ponownie nie wypłaciła pensji na czas

Polska

Ciężarówka / Flickr, autor: Richard Says, licencja: CC BY-NC-ND 2.0

Kierowcy wracają strajkować. Łukasz Mazur mimo kontroli Państwowej Inspekcji pracy i nałożonej na niego kary pieniężnej, która mogła nawet wynieść 250 tysięcy euro, nie nauczył się jak traktować pracowników.

Dokładnie 7 kwietnia bieżącego roku pracownicy firmy transportowej Łukasza Mazura „Agmaz-Luk Maz” wyszli na ulicę, aby odzyskać swoje zaległe pieniądze, których pracodawca nie wypłacał. Jak zauważył jeden z kierowców, Mazur, zamiast wypłacić pracującym ciężko zarobione pieniądze, postanowił wezwać na miejsce protestu „patrol Rutkowskiego", który miał złamać strajk.



Z inicjatywy Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych, powiadomiono Głównego Państwowego Inspektora Pracy Katarzynę Łażewską-Hrycko. Jak poinformował nas OPZZ, na pracodawcę Agmaz-Luk Maz nałożono karę, która miała wynieść nawet do 250 tysięcy euro.

W piątym tygodniu strajku, a dokładnie 27 kwietnia strona pracownicza zwyciężyła, podpisano ostateczne porozumienie z pracodawcą, dzięki któremu pracownicy mieli dostać zaległe wynagrodzenia.

Kierowcy wyszli na ulicę po raz drugi

Zdawałoby się, że pracodawca firmy wyciągnął z całej zaistniałej sytuacji życiową lekcję, dzięki której zrozumiałby, że pracowników należy traktować właściwie a płace wypłacać pracującym na czas. Jak podaje „Faire Mobilität”, we wtorek i środę (18,19 lipca) na terenie Grafenhausen na drodze A5, pojawili się pierwsi strajkujący kierowcy ze swoimi ciężarówkami firmy Agmaz-Luk Maz.



Ponad 200 tys. zł kary dla Luk-Maz. Przy majątku firmy kwoty są symboliczne

Czas czytania: 4 minut

Przeczytaj również...

Ponad 200 tys. zł kary dla Luk-Maz. Przy majątku firmy kwoty są symboliczne

Jak podaje „Bild”, na miejscu strajku, manifestuje 35 kierowców, głównie pochodzenia gruzińskiego, ukraińskiego i uzbeckiego. Jak donosi niemiecka Policja, demonstracja liczy nawet 61 demonstrantów, cały przebieg protestu przebiega spokojnie.

Powód strajku jest taki sam przedtem — pracodawca nie wywiązał się ze swoich obowiązków i nie wypłacił pieniędzy dla pracujących. Jak zeznaje jeden z kierowców, niektórzy pracownicy musieli czekać nawet sześć miesięcy na swoje wypłaty. Większość kierowców straciła chęci do pracy: mówią, że nie chcą pracować już w tej firmie.

Według deklaracji pracodawcy, zaległe wynagrodzenia wpływają już na konto oraz jest gotowy do rozmów. Właściciel firmy dał warunek kierowcom, że jeżeli przewiozą pilny ładunek w określone miejsce, pieniądze zostaną przelane. 19 lipca część kierowców zrezygnowała z protestu i wykonała polecenie pracodawcy, jednakże czy dostali płace, na razie nie wiadomo.



Podziel się swoją opinią!

Pamiętaj o tym, by zachować się kulturalnie dyskutując z innymi czytelnikami.


0 Komentarzy

Bądź pierwszy! Zostaw swój komentarz pod tym artykułem.