Donald Trump chce zakazać wjazdu do USA marksistom

Publicystyka

Zdjęcie autorstwa Gage Skidmore, Flickr (CC BY-SA 2.0)

Tekst autorstwa: Piotr Bednarski

W niedawnym wystąpieniu były prezydent USA Donald Trump wywołał burzę dyskusji swoimi słowami, mówiąc, że marksiści nienawidzą chrześcijan i dlatego nie powinni mieć pozwolenia na wjazd do Stanów Zjednoczonych. Jego kontrowersyjna opinia spotkała się z różnymi interpretacjami i wywołała wielkie oburzenie.



„Korzystając z prawa federalnego, nakażę mojemu przyszłemu rządowi odmówić wjazdu wszystkim komunistom i wszystkim marksistom. Będziemy więc uniemożliwiać wjazd do Ameryki obcym komunistom, marksistom i socjalistom, którzy nienawidzą chrześcijan” - te słowa padły w publicznej przemowie byłego prezydenta USA.

Po pierwsze wydaje się, że Trump skierował swoje oskarżenia w stronę obywateli Chin, szczególnie tych, którzy są członkami Komunistycznej Partii Chin. W swojej retoryce politycznej celuje w szerokie spektrum obywateli tego państwa, zwłaszcza że dziesiątki milionów Chińczyków są członkami KPCh.

Kwestią najważniejszą powinna być jednak diagnoza. Dlaczego były prezydent zdecydował się na taką strategię? Obserwując komentarze wielu amerykańskich polityków, czy internautów - porównując je z moimi, dochodzę do wspólnych wniosków. Taka retoryka polityczna nie jest przypadkowa.

Zwróćcie uwagę na retrospektywny aspekt tej strategii. Trump niedawno stanął przed zarzutami o domniemane przestępstwa federalne, znajduje się w kiepskiej sytuacji, kiedy ma zakaz zbliżania się do świadków. Wymiar sprawiedliwości jest całkowicie przeciwko niemu. Nagle postanawia nazywać każdego swojego wroga komunistą. W ten sposób stara się stworzyć iluzję spisku komunistycznego, sugerując, że wymiar sprawiedliwości jest pewną konspiracją.

Wykorzystuje powszechny strach przed komunizmem w amerykańskim społeczeństwie, szczególnie starając się przyciągnąć starszych wyborców, którzy pamiętają przysłowie „lepiej być martwym niż czerwonym". W powszechnym myślę przekonaniu, ta taktyka ma na celu manipulowanie wyborcami, stawienie się w roli ofiary. Powiem prościej, były prezydent chce uniewinnić się od zarzutów, tworząc mitycznego wroga, a następnie jednocząc swoich wiernych wyborców przeciwko wymyślonemu przeciwnikowi, który tak naprawdę nie istnieje.

Podobne taktyki były wykorzystywane przez przywódców autorytarnych reżimów, którzy tworzyli mitycznych wrogów, aby stać się liderem przeciwko wymyślonemu wojownikowi. Naziści wykreowali mitycznego wroga w postaci Żydów, którzy mieli rzekomo dążyć do światowej dominacji. Antysemicka propaganda była jednym z narzędzi służących do umocnienia władzy nazistów i zjednoczenia społeczeństwa wokół tamtejszego przywództwa.



Trump może próbować stworzyć podobną narrację, w której to on sam jest obrońcą świata chrześcijańskiego w USA. Przecież on sam w przemówieniu odwołuje się do obrony kraju przed ludźmi, którzy „nienawidzą chrześcijan” - to może więc trafić do przeciętnego konserwatywnego wyborcy w Stanach Zjednoczonych, to też uzasadnić może przyszłe hasła, w których Trump może odwoływać się bezpośrednio do Boga.

W jego przemówieniu inauguracyjnym wypowiadał pokrewne słowa: „Jesteśmy chronieni i będziemy chronieni zawsze. Będziemy też chronieni przez wspaniałych mężczyzn i wspaniałe kobiety z naszego wojska i organów ścigania, a co najważniejsze, będziemy chronieni przez Boga”

Warto jednak zaznaczyć, że istnieje prawo w Stanach Zjednoczonych, które umożliwia zakaz wjazdu osobom, których obecność byłaby „szkodliwa dla interesów USA". Jednak eksperci podkreślają, że wprowadzenie takiego zakazu wobec konkretnych grup byłoby trudne do realizacji.

Mimo wszystko istnieją już antykomunistyczne uchwały, które uniemożliwiają osobom będącym członkami Partii Komunistycznej uzyskanie obywatelstwa amerykańskiego lub zielonej karty. Zwłaszcza w tej sprawie popularny jest przypadek amerykańskiego aktora Paula Robesona, który był wielokrotnie represjonowany za poglądy komunistyczne, czy działanie w legalnych ruchach obywatelskich.

W związku z tym wypowiedzi Donalda Trumpa budzą wiele kontrowersji i wymagają głębszej analizy. Czy to jedynie taktyka polityczna, czy też próba manipulacji wyborcami? Czas pokaże, jak te słowa wpłyną na przyszłe wybory prezydenckie w 2024 roku i jakie będą miały konsekwencje dla politycznej debaty w USA.



Podziel się swoją opinią!

Pamiętaj o tym, by zachować się kulturalnie dyskutując z innymi czytelnikami.


0 Komentarzy

Bądź pierwszy! Zostaw swój komentarz pod tym artykułem.