Jak sztuczna inteligencja okrada artystów?

Publicystyka

Artyści przeciwko plagiatom AI

Tekst autorstwa: Piotr Starczewski

Od dłuższego czasu jesteśmy świadkami ogromnego rozwoju technologii SI i to w najmniej spodziewanym kierunku. Okazuje się bowiem, że dawniej uznawana za bezpieczną przez zastąpieniem przez maszyny sfera sztuki, staje się jej pierwszą ofiarą. A tak przynajmniej wygląda to na pierwszy rzut oka.

W internecie powstała debata na temat graficznych wytworów sztucznej inteligencji. Poza okołofilozoficzną dyskusją na temat tego, czy można je nazwać sztuką, uwagę przykuwa przede wszystkim kwestia tego, w jaki sposób komputer generuje swoje obrazy, a także kontekst społeczny tego zjawiska.



Jak SI tworzy obrazy? Działanie elektronicznego „artysty” jest w pewnym sensie banalnie proste i nie ma nic wspólnego z romantycznymi wizjami czujących maszyn i innego sci-fi. Wszystko opiera się o pojęcie uczenia maszynowego (z ang. „machine learning”).

Początki rozwoju tej dziedziny sięgają aż lat 60 ubiegłego wieku, sam termin sprecyzowany został w latach 90. Największą falę zainteresowania i rozwoju obserwujemy zaś przez ostatnie kilka lat. Polega na stworzeniu specjalnego algorytmu, który ma za zadanie samodzielnie się rozwijać wraz z dostarczaniem mu danych. Pozwala to tworzyć niezwykle złożone oprogramowanie, którego ręczne kodowanie byłoby czasochłonne albo wręcz niemożliwe.

Weźmy za przykład programy identyfikujące obiekty na fotografiach. Czy logując się gdzieś ostatnio, musiałeś/aś przejść test i zaznaczyć wszystkie kafelki z np. sygnalizacją świetlną czy z autobusami? No to wypełniając taki test, dostarczyłeś/aś dane dla sztucznej inteligencji Google. Od teraz SI posiada w zasobach obrazek, który interpretowany jest jako właśnie, w tym przypadku, autobus. Dodajmy do tego miliony podobnych obrazków od innych użytkowników także podpisanych jako autobus.

Mając magazyn przykładów tego, co jest autobusem oraz tego, co nim nie jest, SI uczy się poprzez wyszukiwanie punktów wspólnych. Tworzy model tego, jak ma wyglądać dany obiekt. Po pewnym czasie algorytm tak dobrze rozumie dane pojęcie, że jest w stanie sam go naśladować. Nie potrzeba już wtedy dostarczać sztucznej inteligencji zdjęć autobusów. Ona sobie sama może wyprodukować tyle fotorealistycznych obrazów autobusu, ile będziemy chcieli. Albo sygnalizacji świetlnych. Albo dzieł sztuki idealnie odwzorowujących rękę dowolnego artysty.

Poza dylematami filozoficznymi powstaje też problem czysto praktyczny i przyziemny. Po pierwsze takie narzędzie może radykalnie zmniejszyć popyt na usługi artystów. Należy zdać sobie sprawę, że obecnie branża filmowa czy gier komputerowych nie może istnieć bez artystów. Każda duża produkcja wymaga wielkiego nakładu pracy ilustratorów czy artystów koncepcyjnych.



Wspomniane branże więc niejako cofają się do epoki maszyny parowej i luddystów. Rzecz w tym, że zamiast wielkiego żelastwa stojącego w fabryce, które można roztrzaskać na kawałki albo chociaż okupować na czas protestu, pracownicy mierzyć się muszą z wirtualnym oprogramowaniem, z którym w zasadzie nie mogą nic zrobić.

Po drugie, niechęć środowiska artystów wzbudza sposób, w jaki SI tworzy swoje prace. Jak wspomniałem wcześniej, program tworzy na podstawie dostarczone mu dane. Co za tym idzie, każde „dzieło” stworzone przez sztuczną inteligencję jest w zasadzie plagiatem. Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież ludzie, tworząc, także wzorują się i inspirują tym, co zobaczyli. Rzecz w tym, że ponownie, SI nie jest „czującą maszyną” z jakiegoś Łowcy Androidów, tylko programem imitującym to, co napotkał.

Wraz z początkiem boomu na „sztukę SI” wielu internetowych artystów pisało, że wśród wygenerowanych obrazów znajdywali niemalże kopie swoich prac, różniące się jedynie drobnymi szczegółami. Zaczęły powstawać zestawienia pod tytułem „który z dwóch obrazów jest oryginalny, a który stworzyła SI”.

Tak więc w obieg wpadło narzędzie, które może być wykorzystywane jako raczej nieszkodliwa zabawka, ale też jako automat do plagiatów. Sztuka wizualna to tylko jedna ze sfer dotkniętych przez rozwój sztucznej inteligencji. Dopóki w życie nie wejdą zmiany i regulacje prawne, na rynku pracy kreatywnej czeka nas niestety okres anarchii.



Podziel się swoją opinią!

Pamiętaj o tym, by zachować się kulturalnie dyskutując z innymi czytelnikami.


0 Komentarzy

Bądź pierwszy! Zostaw swój komentarz pod tym artykułem.