Z rażącym naruszeniem prawa pracy wyrzuceni zostali Polacy zatrudnieni w niemieckiej firmie. W piątek pracownicy usłyszeli, że ich firma Motoretch spółka z o.o. przestała istnieć a głównym pretekstem do zlikwidowania firmy było, że Polska jest krajem przyfrontowym oraz powstał inny zakład, który był dla firmy konkurencją.
W poniedziałek 15 maja pracownicy przyglądali się tylko, jak tiry wywożą wszystko, co ostatnio wyprodukowali oraz całe wyposażenie zakładu. Ustawili się w kolejce, aby odebrać swoje rzeczy, jednakże tylko pod nadzorem ochroniarzy. Z relacji świadków wynika, że byli oni przeszukiwani i nadzorowani, jak byliby jakimiś oprawcami, jeden pracownik wyznał, że został okradziony.
Kierownik zakładu, dotąd kierownik magazynu opowiada:
„Moja szafka była otwarta. Rzeczy, które tam miałem, jakieś słuchawki, ładowarki, drobiazgi, zniknęły […] Potraktowali nas jak jakieś zwierzęta! Do tego jeszcze to przeszukanie. To było upokarzające!”
Pracownica Motortechu Aneta Więcławska mówi:
„Mężczyznom kazali rozpinać kurtki, kobietom otwierać torebki!”.
„Miałam w torbie kupione wcześniej jajka. Usłyszałam: „Z jajkami pani nie wejdzie!”. O co chodzi?! Osłupiałam. Myśleli, że będę nimi rzucać? Podobno szukali, czy ktoś nie przyniósł gazu” - dodaje.
Wtedy załoga dostała dwa wybory albo rozstać się za porozumieniem stron i z odprawą oraz „bonusem” 1000zł, albo z jednomiesięcznym okresem wypowiedzenia i odszkodowania.
Pracownicy zwrócili się o pomoc do Kołobrzeskiego radcy prawnego Krzysztofa Leguna, który reprezentuje 47 pracowników Motoretchu, mówi:
„Niejeden raz zajmowałem się zwolnieniami grupowymi, ale po raz pierwszy spotykam się z tak rażącym naruszeniem prawa. Pracodawca przede wszystkim nie skonsultował w ustawowym czasie zamiaru przeprowadzenia zwolnień grupowych z przedstawicielami załogi. Nie przedstawił informacji o przyczynach tych zwolnień. Nie poinformował też wcześniej Powiatowego Urzędu Pracy o swoim zamiarze. Reprezentuję 47 pracowników Motortechu. Złożyłem już 45 pozwów do Sądu Pracy o odszkodowanie z tytułu bezprawnego rozwiązania umowy o pracę.”
Ewelina Karewicz, dyrektora Kołobrzeskiego Powiatowego Urzędu Pracy również skomentowała:
„Nie przypominam sobie, by kiedykolwiek, odkąd tu pracuję, pracodawca podobnie się zachował. Nie otrzymaliśmy informacji, do której udzielenia był zobowiązany w trybie ustawy o szczególnym sposobie rozwiązywania umów o pracę. Zawiadomiliśmy o tym Państwową Inspekcję Pracy.”
Ewelina Kolanowska-Wrońska z Okręgowego Inspektoratu Pracy w Szczecinie tłumaczy, że zgodnie z Kodeksem Pracy, sąd może nałożyć karę w wysokości do 30 tys. zł.
Tekst powstał na postawie artykułu z wiadomości lokalnych „Kołobrzeg naszemiasto”
https://kolobrzeg.naszemiasto.pl/niemiecki-pracodawca-wyrzucil-na-bruk-ponad-80-pracownikow/ar/c1-9335673
Podziel się swoją opinią!
Pamiętaj o tym, by zachować się kulturalnie dyskutując z innymi czytelnikami.
0 Komentarzy
Bądź pierwszy! Zostaw swój komentarz pod tym artykułem.