Palestyńska ofensywa. „Atak terrorystów” czy powstania narodowe?

Publicystyka

fot. Palestine News Network

Tekst autorstwa: Mateusz Szczepański

W sobotę 7 października, w godzinach porannych, palestyńska organizacja Hamas — zbrojne ramię ruchu oporu Palestyny — rozpoczęła ofensywę przeciwko państwu Izrael.

Początek walki



Bojownicy, nacierający od Strefy Gazy, tuż po rozpoczęciu operacji zajęli kilkanaście przygranicznych wiosek. Wcześniej, m.in. przy pomocy spadochroniarzy i buldożerów, zniszczyli cześć znajdującego się na granicy płotu, wzniesionego przez Izrael i odcinającego Gazę od reszty kraju; izraelski rząd, kierując się polityką Apartheidu, utworzył na terenie Strefy getto, przeznaczone dla ludności arabskiej. Służby Izraela odebrały mieszkańcom możliwości wyjazdu, starannie kontrolowały ruch graniczny, ograniczając m.in. przepływ żywności, wody, paliwa, lekarstw i innych towarów pierwszej potrzeby. Organizacje praw człowieka uznały Strefę Gazy za „więzienie na świeżym powietrzu” - jest to jeden z najgęściej zaludnionych obszarów na świecie, z 2 milionami mieszkańców żyjących na powierzchni 300 km2.

Siłom Palestyńskim, jak poinformowała izraelska administracja, niedługo po rozpoczęciu ofensywy udało się zająć Kwaterę Główną izraelskiej jednostki wojskowej. Podano, że „Dowództwo dywizji Gazy w obozie Ra'im znajduje się pod kontrolą brygad Izz al-Din al-Kassam”.

Prócz operacji naziemnych palestyński ruch oporu wystrzelił tysiące rakiet w kierunku Izraela, m.in. w stronę miasta Tel Awiw; raporty mówią o 2 do 5 tysięcy rakiet wystrzelonych tylko w pierwszych godzinach operacji.

Reakcja Izraela i jego sojuszników

Premier Izraela Benjamin Natenjahu, odpowiedzialny za zaostrzenie antypalestyńskiej opresyjnej polityki, operacje Hamasu określił jako deklaracje wojny i „morderczy, niespodziewany atak na państwo Izrael i jego obywateli”, palestyńskich bojowników zaś — jako żądnych krwi terrorystów i morderców. Narrację tę podchwyciły zachodnie, w tym polskie media głównego nurtu, które wyraziły swoją solidarność z Izraelem i bezwarunkowo poparły rząd Natenjahu w walce z powstańcami. Z zachodniego mainstreamu płyną w stronę Izraela wyrazy głębokiej solidarności i żalu, w związku z „bezprecedensowym terrorystycznym atakiem”.

Podobne wyrazy solidarności i bezwarunkowego wsparcia płyną ze strony rządów państw Zachodu, które deklarują swoją pomoc dla Izraela. Z Beniaminem Natenjahu rozmawiał już m.in amerykański prezydent Joe Biden. Jak powiedział:

„Jesteśmy gotowi zaoferować wszelkie stosowne środki wsparcia dla rządu i narodu Izraela”. Ostrzegł „wszelkie inne strony wrogie Izraelowi”, by nie próbowały wykorzystać tej sytuacji.

Biden do konfliktu odniósł się także w krótkim oświadczeniu. Stwierdził, że to, co się dzieje, to „tragedia na poziomie ludzkim… łamie serce”. Dodał, że „Stany Zjednoczone stoją po stronie Izraela” i „Nigdy nie ma usprawiedliwienia dla ataków terrorystycznych”. Zadeklarował, że Izrael „otrzyma pomoc, której potrzebują jego obywatele, aby mogli nadal się bronić”.

Zachodni przywódcy i media obecne wydarzenia przedstawiają jako bezprecedensową, jednostronną i nagłą deklarację wojny, którą islamscy terroryści wszczęli przeciwko izraelskim cywilom. Narracja ta, niewątpliwie chwytliwa i przyjęta przez dużą część społeczeństwa, daleko mija się z rzeczywistością, jest przykładem hipokryzji i nieszczerości tych, którzy ją stosują.



Hipokryzja świata zachodniego

Mówiący o „nagłym i bezprecedensowym” ataku, jak się zdaje, przepisali ostatnie pół wieku, i nic nie wiedzą o polityce Izraela wobec Palestyny. Nic nie wiedzą o siłowym zajęciu terytoriów zamieszkałych przez Palestyńczyków wbrew ich woli, o przymusowych wysiedleniach, wyrzucaniu z domów i ich burzeniu, paleniu, grabieniu i mordowaniu całych wsi.

Palestyńczycy, w kolejnych latach systematycznie pozbawiani własnej państwowości, znaleźli się pod okupacją, pozbawiono ich niemal wszystkich praw. W Strefie Gazy utworzono arabskie Getto, ograniczono przepływ żywności, lekarstw czy wody, skazano setki tysięcy na ubóstwo, choroby i głód.

Z każdym kolejnym rokiem coraz bardziej tłamszono i marginalizowano Palestyńczyków, stawiając sobie za cel unicestwienie ich jako narodu i przejęcie pełnej kontroli nad zamieszkałymi przez nich obszarami. W ostatnich miesiącach Natenjahu mówił o tym otwarcie, wskazując na konieczność „rozwiązania kwestii palestyńskiej” i coraz bardziej zaostrzając prześladowania Palestyńczyków. Zintensyfikowały się najazdy i naloty izraelskiej armii na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy, kontynuowano politykę osadnictwa, burzenia domów i przymusowego wysiedlania, mordowano całe rodziny — w tym dzieci. Według danych Organizacji Narodów Zjednoczonych tylko w latach 2008-2020 zginęło ponad 5,5 tysiąca Palestyńczyków — Izraelczyków, ok. 250.

Gdzie przez te lata były zachodnie media głównego nurtu? Gdzie wyrazy solidarności i wsparcie dla uciskanego narodu Palestyny? Gdzie nagrania płaczących dzieci, palonych domów, ukazujące okrucieństwo izraelskiej okupacji?

Celowe przemilczanie ludobójstwa

Nie uświadczyliśmy ich i nie uświadczymy, gdyż nie leży to w interesie USA i NATO. W interesie tym leży wspieranie Izraela jako „państwa sojuszniczego”, oczu na Bliski Wschód, bez względu na jego zbrodniczą politykę, bez względu na cierpienia Palestyńczyków i ich unicestwianie jako narodu. Żal i płacz dyktują interesy. Nie ma tu miejsca dla ideowości, walki o „pokój i prawa człowieka”. To bajeczka dla naiwnych.

W ostatnich miesiącach, na zaostrzającą się antypalestyńską politykę Stany Zjednoczone reagowały albo wzruszaniem ramionami, albo pustymi deklaracjami bez faktycznej treści i działań. Robiły wszystko, by uchronić Izrael przed odpowiedzialnością międzynarodową — mimo protestów zgłaszanych przez liczne kraje i organizacje — m.in. blokując w ONZ przedłożoną przez Ligę Państw Arabskich propozycje ukarania Izraela i wymuszenia na nim zakończenia prześladowania Palestyńczyków.

Tak jak wcześniej Stany Zjednoczone wspierały Izrael w polityce Apartheidu, broniąc go na forum międzynarodowym i milcząc na temat antypalestyńskich zbrodni, tak teraz wspierają Izrael w walce przeciwko narodowemu powstaniu Palestyńczyków, niezmiennie milczą na temat zbrodni Izraela.

Tylko w ten sposób — omijając fakty — można utrzymać narrację o „nagłym terrorystycznym ataku” i „wojnie wypowiedzianej przez Hamas” oraz odwrócić uwagę od rzeczywistych przyczyn konfliktu, poprzedzonego dekadami antypalestyńskich represji i niezliczonych zbrodni na arabskiej ludności cywilnej.



Podziel się swoją opinią!

Pamiętaj o tym, by zachować się kulturalnie dyskutując z innymi czytelnikami.


0 Komentarzy

Bądź pierwszy! Zostaw swój komentarz pod tym artykułem.