Od dwóch tygodni w Bangladeszu trwa strajk generalny pracowników branży tekstylnej. Protestujący domagają się podwyżek płac w związku z rekordową 9% inflacją, która w 2022 roku dotknęła Bangladesz. Obecnie zatrudnieni w szwalniach pracujących dla wielkich światowych marek odzieżowych takich jak H&M, Zara czy Levi's zarabiają równowartość 95 dolarów miesięcznie. Jest to pensja nie wystarczająca na bieżące utrzymanie. Główne związki zawodowe sektora tekstylnego wysunęły postulat podwyżek płac do 208 dolarów miesięcznie.
7 listopada krajowa rada ds. płac zaproponowała wzrost płac w przemyśle odzieżowym do 113 dolarów miesięcznie od 1 grudnia. Propozycja ta nie została przyjęta przez protestujących, którzy argumentują, że podniesione wynagrodzenia wciąż nie pozwolą na życie powyżej granicy nędzy. Działania robotników wsparła międzynarodowa kampania Clean Clothes Campaign, walcząca z wyzyskiem w przemyśle odzieżowym.
W jednym z zakładów protestujący wywołali pożar. Doszło do licznych starć z policją, która używała broni aby rozbijać wiece robotnicze. W wyniku starć zginęło 3 protestujących. Około 11 tysiącom osób postawiono zarzuty udziału w nielegalnych zgromadzeniach i aktach przemocy. Organizacje broniące praw człowieka alarmują, że masowe oskarżanie protestujących o używanie przemocy jest stosowane aby umożliwiać policji brutalne rozbicie strajku.
Działania policji doprowadziły do rozszerzenia się strajku na ponad 150 zakładów. Według policji w około 70 fabrykach doszło do niszczenia maszyn czy innych aktów sabotażu.
W czwartek 9 listopada ponad 15 tysięcy robotników blokowało największą autostradę w kraju, zaatakowało także fabrykę Tusuka, jeden z najważniejszych zakładów przemysłu tekstylnego. Tego samego dnia w mieście Ashulia, na przedmieściach stolicy kraju Dhaki, policja użyła gumowych pocisków przeciwko tłumowi ponad 10 tysięcy osób, atakującemu biura firm branży odzieżowej.
Około 50 zakładów zostało zamkniętych na północy kraju, zarówno w wyniku strajku, jak i kapitalistów, którzy chcą dokonać lokautu, powołując się na to, że protesty robotników są nielegalne
Premier Bangladeszu Sheikh Hasina z centrolewicowej Ligii Awami stwierdziła, że dalsze negocjacje dotyczące podwyżek płac nie zostaną podjęte, a udział w strajkach może kosztować robotników utratę pracy. „Jeśli wyjdą na ulice protestować podburzeni przez kogoś, stracą zatrudnienie, pracę i będą musieli wrócić do swoich wiosek” dodała.
Liga Awami, we współpracy z kapitalistami, w roku 2022 doprowadziła do liberalizacji kodeksu pracy. Uderzyła ona między innymi w pracowników branży tekstylnej, których większość stanowią kobiety. Nowe prawo ograniczyło zasiłki macierzyńskie, obniżając kwoty wypłacane pracownicom przebywającym na urlopach macierzyńskich.
Bangladesz został uznany w rankingu przeprowadzonym przez Międzynarodową Konfederację Związków Zawodowych (ITUC) najgorszym krajem pod względem przestrzegania praw pracowniczych oraz warunków zatrudnienia. Będący główną branżą przemysł tekstylny odnotował wzrost zysków z 14,6 miliarda dolarów w roku 2011 do 33,1 miliarda w 2019. Ogromna większość produkcji jest kierowana na eksport, głównie do Stanów Zjednoczonych oraz państw Unii Europejskiej. Nie przełożyło się to jednak na poprawę warunków robotników.
Podziel się swoją opinią!
Pamiętaj o tym, by zachować się kulturalnie dyskutując z innymi czytelnikami.
0 Komentarzy
Bądź pierwszy! Zostaw swój komentarz pod tym artykułem.